Wola Osowińska utonęła we łzach, żegnając 17-letniego Łukasza. W tłumie żałobników najbardziej bolało puste miejsce obok rodziców — to, które powinien zajmować 13-letni Szymon. Podejrzany o zabójstwo brata chłopiec nie mógł się z nim pożegnać. Sąd był nieugięty, a kulisy tej decyzji są wstrząsające.
Pogrzeb w Woli Osowińskiej
Jasna trumna, a wokół niej morze łez. Kościół w Woli Osowińskiej pękał w szwach, ale cisza, jaka zapadła, była głośniejsza niż jakikolwiek krzyk. Tłum przyjaciół, nauczycieli i sąsiadów przyszedł pożegnać 17-letniego Łukasza, który zmarł w nocy z 29 na 30 października 2025 roku.
"Jak to się mogło stać?" – szeptali ludzie, spoglądając na zrozpaczonych rodziców. Tej nocy, gdy za ścianą spała matka z ojcem, życie ich starszego syna zostało brutalnie przerwane. Początkowo wydawało się, że Łukasz z Woli Osowińskiej popełnił samobójstwo.
Jednak podejrzenia o tę niewyobrażalną zbrodnię padły na jego młodszego brata, Szymona. 13-latek miał zadać mu 40 ciosów nożem.
Canva
Szymona zabrakło przy trumnie brata. Sąd był nieugięty
Wśród pogrążonych w żałobie bliskich na próżno było szukać 13-letniego Szymona. Chłopiec nie mógł opuścić schroniska dla nieletnich, by pożegnać brata. W świetle tak potwornych zarzutów i dla dobra toczącego się postępowania, sąd pozostał nieugięty. Izolacja była konieczna, a zgoda na udział w publicznej ceremonii praktycznie niemożliwa do uzyskania.
Decyzja sądu była ostateczna, ale dramat rodziny rozgrywał się także poza murami aresztu. Kiedy policja wyprowadzała zapłakanego 13-latka z komisariatu, ten miał szeptać:
Przepraszam mamo, nie płacz, proszę.
Jego ojciec, obejmując go po raz ostatni przed odjazdem radiowozu, powiedział tylko:
Trzymaj się synu, jesteśmy z tobą.
Canva
Ksiądz prosił o wybaczenie. Ale jak wybaczyć, gdy brat za***a brata?
Podczas mszy żałobnej, w gęstej od bólu atmosferze, padły poruszające słowa kapłana:
Wydarzyło się coś strasznego. Trzeba wybaczyć.
- mówił ksiądz drżącym głosem.
Ale jak wybaczyć coś, co wymyka się logice i ludzkiemu pojmowaniu? Mieszkańcy Woli Osowińskiej wciąż nie mogą uwierzyć, że dramat rozegrał się w ich spokojnej wsi, w normalnej rodzinie. Nikt nie widział żadnych sygnałów ostrzegawczych.
Szymon nie był taki, żeby kogoś chciał skrzywdzić... Lubił piłkę nożną, chciał być bramkarzem.
- wspominał wujek chłopców cytowany przez SE.pl. Teraz los 13-letniego Szymona leży w rękach sądu rodzinnego. Jako nieletni nie odpowie jak dorosły. Sąd zdecyduje o zastosowaniu środków wychowawczych, z których najsurowszym jest umieszczenie w zakładzie poprawczym nawet na 8 lat. Dla rodziców to jednak żadne pocieszenie. W jedną, straszną noc stracili obu synów na zawsze.