Miał być księdzem, dziś żyje pod innym nazwiskiem. A państwo latami ścigało autora memów. Kulisy sprawy syna Szydło

Miał być księdzem, dziś żyje pod innym nazwiskiem. A państwo latami ścigało autora memów. Kulisy sprawy syna Szydło

Miał być księdzem, dziś żyje pod innym nazwiskiem. A państwo latami ścigało autora memów. Kulisy sprawy syna Szydło

AKPA; East News

Kiedyś cała Polska patrzyła, jak syn Beaty Szydło przyjmuje święcenia. Dziś żyje pod zmienionym nazwiskiem, z dala od mediów. To jednak nie koniec tej historii. Okazuje się, że prokuratura za czasów PiS przez lata zawzięcie ścigała autora kilku internetowych wpisów na jego temat. Znane są kulisy tego kuriozalnego i kosztownego śledztwa.

Reklama

Prokuratura Ziobry nie odpuszczała. Tajemnicze śledztwo za ponad 5 tysięcy złotych

Choć syn Beaty Szydło - Tymoteusz Szydło odciął się od publicznego życia, państwo PiS o nim nie zapomniało. Jak wynika z ustaleń medialnych, Prokuratura Krajowa za rządów Zjednoczonej Prawicy aż pięć razy naciskała na warszawską prokuraturę okręgową w sprawie zniesławienia syna byłej premier. Urzędnicy dopytywali o postępy w śledztwie, które dotyczyło zaledwie siedmiu wpisów na Facebooku.

Co najbardziej zastanawiające, ostatnie pismo z Prokuratury Krajowej wysłano 10 stycznia 2024 roku – na dwa dni przed tym, jak minister sprawiedliwości Adam Bodnar odsunął od obowiązków prokuratora krajowego Dariusza Barskiego. Wygląda to na próbę dopilnowania sprawy w ostatniej chwili.

To uporczywe śledztwo w sprawie Tymoteusza Szydły od lat tkwi w martwym punkcie, generując przy tym absurdalne koszty. Do tej pory wydano na nie 5330,45 zł, z czego niemal cała kwota poszła na tłumaczenia. Śledczy napotkali bowiem mur. Amerykańskie władze, powołując się na Pierwszą Poprawkę gwarantującą wolność słowa w USA, odmówiły pomocy w ustaleniu autora wpisów. Polska prokuratura w Warszawie od lat czeka również na pomoc prawną z Wielkiej Brytanii w sprawie przesłuchania pisarza Piotra Surmaczyńskiego.

Beata Szydło z synem Tymoteuszem w sutannie LUKASZ GAGULSKI/East News

Od dumy matki po nagłe zniknięcie. Burzliwa historia Tymoteusza Szydło

Pamiętacie maj 2017 roku? Święcenia kapłańskie syna urzędującej premier Beaty Szydło były wydarzeniem niemal państwowym. Na jego mszy prymicyjnej pojawiła się cała śmietanka polityków PiS: Jarosław Kaczyński, pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda, Zbigniew Ziobro i Mariusz Błaszczak. Dumna matka nie kryła wzruszenia:

Powołanie Tymka było dla mnie i mojego męża zaskoczeniem. (...) Ale był zdecydowany i przekonany, że wybór, którego dokonał, jest tym, który przeznaczył mu Pan Bóg.

Ta sielanka nie trwała jednak długo. Zaledwie dwa lata później ksiądz Tymoteusz Szydło udał się na bezterminowy urlop. W oświadczeniu padły słowa, które wstrząsnęły Polską: mówił o "głębokim kryzysie wiary i powołania" i utracie sensu posługi. Ostatecznie poprosił papieża o przeniesienie do stanu świeckiego. To był początek zupełnie nowego rozdziału.

Plotki o ojcostwie i medialna burza. "Całkowicie nieprawdziwa informacja"

Odejście z kapłaństwa to był dopiero początek medialnej burzy. W internecie jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się plotki, a najgłośniejsza z nich dotyczyła rzekomego ojcostwa syna byłej premier. To właśnie te doniesienia stały się iskrą zapalną, która uruchomiła całą machinę państwową. Do akcji wkroczył pełnomocnik Tymoteusza Szydły, znany adwokat Maciej Zaborowski.

Pisarz Piotr Surmaczyński, który był w tej sprawie przesłuchiwany, tak relacjonował absurd całej sytuacji:

Konsul w imieniu prokuratury (...) wypytywał mnie o szczegóły intymne z życia pana Tymoteusza Szydło. Wszystko dlatego, że znaleziono na Facebooku memy, których autorstwo zostało mi przypisane i w których były gratulacje dla Premier Beaty Szydło z powodu zostania babcią, życzenia ślubne dla Tymoteusza i pytanie, czy pani była premier adoptuje synową.

Reakcja pełnomocnika była natychmiastowa i stanowcza. W specjalnym oświadczeniu zdementował wszystkie pogłoski, przecinając spekulacje jednym, mocnym zdaniem.

Całkowicie nieprawdziwa jest informacja, że ksiądz Tymoteusz został ojcem.

Słowa te stały się podstawą do złożenia zawiadomienia do prokuratury. Prywatna walka z kilkoma memami na Facebooku przerodziła się w wieloletnie, międzynarodowe śledztwo, angażujące zasoby państwa.

Beata Szydło z mężem idzie pod rękę LUKASZ GAGULSKI/East News

Nowe nazwisko i praca u człowieka Obajtka. Jak dziś żyje syn byłej premier?

Po porzuceniu sutanny Tymoteusz Szydło postanowił całkowicie odciąć się od przeszłości. Jak donosiły media, zdecydował się nawet na zmianę nazwiska, by zacząć wszystko od nowa. Nowe życie zawodowe rozpoczął w październiku 2019 roku w firmie ERG Bieruń-Folie, której udziałowcem był wówczas nie kto inny, jak prezes Orlenu, Daniel Obajtek. Jego adwokat nie ukrywał, jak doszło do tego zatrudnienia:

To syn poprosił Beatę Szydło o pomoc w znalezieniu pracy.

Tymoteusz Szydło został zatrudniony na stanowisku samodzielnego referenta. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że w 2023 roku założył też własną firmę doradczą. Ostatecznie Tymoteusz Szydło znalazł spokój w życiu prywatnym, ale państwo polskie, po wydaniu ponad 5 tysięcy złotych i latach międzynarodowych przepychanek, wciąż formalnie ściga autora kilku memów. Sprawa pozostaje nierozwiązana, będąc symbolem kuriozalnego zaangażowania aparatu państwowego w obronę rodziny byłej premier.

Zobaczcie memy z synem Beaty Szydło, Tymoteuszem Szydło!
Źródło: Facebook.com
Reklama
Reklama