Ujawniono treść ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich! Słowa Jarosława do Lecha dają do myślenia

Ujawniono treść ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich! Słowa Jarosława do Lecha dają do myślenia

Ujawniono treść ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich! Słowa Jarosława do Lecha dają do myślenia

Wiki Commons

Po 15 latach od narodowej tragedii na jaw wychodzą słowa, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Były sędzia Wojciech Łączewski przerwał milczenie i ujawnił treść ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich. To, co Lech Kaczyński miał usłyszeć od brata tuż przed katastrofą, całkowicie zmienia postrzeganie wydarzeń z 10 kwietnia.

Reklama

Łączewski ujawnia treść rozmowy. Padły słowa o "problemach"

Były sędzia Wojciech Łączewski od lat jest solą w oku obozu Prawa i Sprawiedliwości. To on orzekał w sprawie organizacji feralnego lotu z 10 kwietnia 2010 roku i, jak twierdzi, miał wgląd w ściśle tajne akta sprawy. Przez lata sugerował, że poznał treść ostatniej rozmowy, która mogłaby wstrząsnąć polską sceną polityczną. Teraz, w rozmowach z mediami, postanowił uchylić rąbka tajemnicy.

Z relacji byłego sędziego wyłania się obraz rozmowy, która nie miała nic wspólnego z troską o chorą matkę, który to motyw często przewija się w relacjach z ostatnich chwil przed katastrofą. Według Łączewskiego, tuż przed katastrofą smoleńską między braćmi miało dojść do wymiany zdań o zupełnie innym charakterze, niż ta, o której publicznie mówił Jarosław Kaczyński. Były sędzia przytoczył jej sens:

Treść daje się sprowadzić do: "Robią mi takie problemy, jak w Gruzji". "No, mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz"

Łączewski podkreśla, że nie jest to jego wymysł. Twierdzi, że zapis rozmowy, a właściwie jej streszczenie, został przekazany polskim służbom przez ambasadę jednego z krajów NATO. Jak mówił, dokument ten widział na własne oczy w aktach niejawnych.

A na trzeciej kartce [akt niejawnych – red.] ambasada jednego z krajów NATO przyznaje: myśmy zarejestrowali coś takiego i to jest zapis.

Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński, 2006 rok, AKPA

"Problemy jak w Gruzji". Ten kontekst zmienia wszystko

Przywołanie incydentu w Gruzji z 2008 roku rzuca na całą sprawę zupełnie nowe światło. Przypomnijmy: podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, pilot prezydenckiego samolotu, mjr Grzegorz Pietruczuk, odmówił wykonania polecenia lądowania w Tbilisi, tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Wylądował w oddalonym o ponad 300 km Azerbejdżanie.

Decyzja pilota wywołała wściekłość w obozie politycznym PiS, a on sam spotkał się z oskarżeniami o tchórzostwo. Kluczowe jest jednak to, że członkiem załogi tamtego lotu był kpt. Arkadiusz Protasiuk. Ten sam, który 10 kwietnia 2010 roku siedział za sterami Tu-154M lecącego do Smoleńska. To tworzy mroczne tło dla wydarzeń w Smoleńsku, sugerując, że pilot mógł czuć ogromną presję, by tym razem "nie zawieść" i wylądować za wszelką cenę.

W tym kontekście słowa przypisywane Jarosławowi Kaczyńskiemu – "Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz" – nabierają złowieszczego znaczenia. Sam Wojciech Łączewski nie gryzł się w język, komentując tę frazę:

Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz – to jest skrajny cynizm, prawda? Zwłaszcza że Lech Kaczyński za sterami nie siedział. Mówię o tym, co widziałem i co czytałem.

Oficjalna wersja Kaczyńskiego jest zupełnie inna

Przez lata Jarosław Kaczyński przedstawiał zupełnie inną wersję ostatniej rozmowy z bratem. Według jego relacji, ostatnia rozmowa dotyczyła wyłącznie stanu zdrowia ich ciężko chorej matki, która przebywała wówczas w szpitalu. Prezes PiS opowiadał o tym w niezwykle osobisty sposób.

Brat, który wiedział, że jestem mocno zmęczony tymi wydarzeniami, doradził mi, mimo że pora nie był wczesna, żebym jeszcze chwilę się przespał. I to były jego ostatnie słowa w życiu do mnie.

Problem w tym, że Wojciech Łączewski twierdzi, że bracia Kaczyńscy rozmawiali tego ranka dwukrotnie. Ostatecznie sam Jarosław Kaczyński przyznał po latach, że odbył dwie rozmowy – jedną po 6 rano i drugą po 8. To właśnie ta druga rozmowa, której treść do tej pory była nieznana, ma być tą opisywaną przez sędziego.

półzbliżenie na twarze maria-lech-kaczynski AKPA

Prokuratura kontratakuje: "Łączewski pod przysięgą zaprzeczył"

Rewelacje Łączewskiego spotkały się z twardą kontrą ze strony prokuratury. Jak ujawniła Małgorzata Wassermann, podczas spotkania z rodzinami ofiar, mecenas Aleksander Pociej zapytał prokuratora wprost o zapis rozmowy. Odpowiedź była kategoryczna:

Nie było takiej rozmowy.

Gdy mecenas odparł: "Nieprawda, bo jest taki sędzia, który to widział i słyszał", prokurator miał wyprowadzić nokautujący cios, miażdżąc wiarygodność Łączewskiego.

Mówi pan o panu Łączewskim, byłym sędzi, który został przez nas wezwany, i który na protokół pod przysięgą powiedział, że publicystycznie to on sobie może mówić cokolwiek, a zapytany wprost, czy coś takiego istniało, odpowiedział, że nigdy.

Na te oskarżenia sam Łączewski odpowiedział krótko, ale stanowczo. Stwierdził, że "nie godzi się na zarzucanie mu kłamstw i apeluje do prokuratury o ujawnienie jego zeznań". Mamy więc słowo przeciwko słowu w sprawie, która może na nowo zdefiniować największą tragedię w najnowszej historii Polski.

Burza po słowach sędziego. "Obrzydliwe insynuacje"

Politycy związani z Prawem i Sprawiedliwością natychmiast ruszyli do ataku. Stanisław Żaryn, bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego, nazwał doniesienia byłego sędziego "obrzydliwymi insynuacjami" i próbą skompromitowania Jarosława Kaczyńskiego.

Insynuacje wobec Prawa i Sprawiedliwości (...) są obecnie kreatywnie uzupełniane. Wyciąga się skompromitowanego byłego sędziego Łączewskiego (...), który, powołując się na tajne dokumenty, sugeruje, że Jarosław Kaczyński wysłał swojego brata na śmierć (...). Obrzydliwe.

Po latach Polska wciąż tkwi w smoleńskiej mgle, rozdarta między dwiema skrajnie różnymi opowieściami. Z jednej strony były sędzia gotów zaryzykować karierę, by ujawnić rzekomą prawdę z tajnych akt. Z drugiej – potężny obóz polityczny i prokuratura, które oskarżają go o konfabulację. Prawda leży w utajnionych dokumentach i być może na dnie sumienia kilku najważniejszych osób w państwie. Pytanie brzmi, czy komukolwiek jeszcze zależy na tym, by ją poznać, czy wolimy trwać w wygodnym cieniu niedopowiedzeń?

Jako Pierwsza Dama Maria Kaczyńska angażowała się w działalność społeczną, szczególnie na rzecz kobiet i rodzin, zyskując opinię osoby ciepłej i otwartej.
Źródło: Wiki Commons
Reklama
Reklama