Kancelaria Prezydenta może stracić fortunę. Posłowie koalicji rządzącej bez litości tną miliony z budżetu głowy państwa, tłumacząc to końcem "czasów bizancjum". Prawo i Sprawiedliwość krzyczy o politycznej zemście i próbie upokorzenia prezydenta, a w sieci zawrzało. To dopiero początek otwartej wojny.
Miliony znikają z konta prezydenta. Tyle dokładnie straci jego kancelaria
Polityczne nożyce poszły w ruch, a za ich ostrze chwycił Jan Kowalski, przewodniczący sejmowej komisji finansów. To właśnie on, głosami koalicji rządzącej, ogłosił rekomendację potężnych cięć wydatków w budżecie Kancelarii Prezydenta na przyszły rok. Z planowanych środków ma zniknąć ponad 25 milionów złotych. To potężny cios, który z pewnością odbije się na funkcjonowaniu Pałacu Prezydenckiego.
Pieniądze te miały być przeznaczone między innymi na wynagrodzenia dla ekspertów, modernizację systemów informatycznych oraz kluczowe podróże zagraniczne głowy państwa. Mówiąc obrazowo, za kwotę, którą posłowie właśnie zabrali prezydentowi, można by wybudować nowoczesne przedszkole dla kilkuset dzieci. Teraz zamiast nowych inwestycji, urzędników czeka nerwowe liczenie każdej złotówki.
Ministerstwo Finansów
"To skandal i zemsta!". PiS nie gryzie się w język i zapowiada wojnę
Decyzja o cięciach wywołała prawdziwą furię w szeregach Prawa i Sprawiedliwości. Głos w sprawie zabrał Mariusz Błaszczak, który nie hamował się w słowach.
To jest próba zagłodzenia urzędu prezydenta! Koalicja 13 grudnia zachowuje się jak polityczni chuligani, którzy próbują zniszczyć instytucje państwa. To nie jest oszczędzanie, to jest zwykła, podła zemsta za to, że prezydent stoi na straży Konstytucji.
Wtórował mu Ryszard Terlecki, kpiąc z argumentów rządzących:
Tłumaczą to oszczędnościami? Chyba na bezpieczeństwie Polski i powadze urzędu. Niedługo zażądają, by prezydent przyjmował zagraniczne delegacje przy ognisku, bo zabraknie na prąd w Pałacu.
Na te zarzuty natychmiast odpowiedziała strona rządowa. Posłanka koalicji, Katarzyna Lubnauer, stwierdziła bez ogródek:
Skończyły się czasy bizancjum i pałacowych luksusów za pieniądze podatników. Prezydent, jak każdy Polak, musi nauczyć się oszczędzać. Jeśli brakuje pieniędzy na etaty dla partyjnych kolegów, to widocznie tak musi być.
Co to oznacza dla prezydenta? Koniec z podróżami i nowymi doradcami
Praktyczny wpływ cięć na Karola Nawrockiego i jego administrację może być dotkliwy. Mniej pieniędzy to przede wszystkim ograniczenie aktywności międzynarodowej. Prezydent być może będzie musiał zrezygnować z niektórych zaplanowanych wizyt, co z pewnością nie umknie uwadze zagranicznych partnerów. To także prawdopodobny koniec marzeń o zatrudnianiu nowych doradców i ekspertów.
Złośliwi twierdzą, że prezydent będzie musiał zacisnąć pasa tak, jak miliony Polaków, jednak w tym przypadku gra toczy się o znacznie wyższą stawkę. Ograniczenie budżetu może być postrzegane jako próba osłabienia pozycji prezydenta nie tylko w kraju, ale i na arenie międzynarodowej. To polityczna gra, w której wizerunek i prestiż urzędu są na szali.
Internet nie zostawia suchej nitki. "Zabrać im wszystkim!"
Jak zwykle w przypadku politycznych wojen, najgorętsza dyskusja przeniosła się do internetu. Komentujący nie oszczędzają nikogo, a ich opinie pokazują, jak bardzo podzielone jest społeczeństwo.
Serio?! Opozycja chce sparaliżować prezydenta, a wy przyklaskujecie? Chodzi o powagę państwa, a nie o to, czy lubicie Dudę! Żenada.
Bardzo dobrze! Koniec ze "świętymi krowami"! Niech zobaczy, jak się żyje za normalne pieniądze. Może czas sprzedać pałacowy żyrandol?
Kłócą się o miliony, a ja się zastanawiam, czy mi do pierwszego starczy. Zabrać im wszystkim i dać na szpitale!