W dyplomacji słowa ważą więcej niż złoto, a Radosław Sikorski właśnie udowodnił, że potrafi rzucić na szalę cały arsenał. Gdy Donald Trump po raz kolejny zagrał bezpieczeństwem Polski i Europy, sugerując, że rosyjski atak dronowy to "pomyłka", polski minister odpowiedział tak, że echo poszło po obu stronach Atlantyku. To była polityczna egzekucja w czterech słowach.
Trump odleciał bez rakiety. Atak na Polskę to "pomyłka"?
Noc z 9 na 10 września zapisze się w historii jako moment, w którym bezpieczeństwo Polski zostało brutalnie naruszone. W polską przestrzeń powietrzną wleciało aż 19 rosyjskich dronów, co Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych bez wahania nazwało "aktem agresji". Tymczasem reakcja najważniejszego sojusznika przypominała scenę z absurdalnej komedii – niestety, z tragicznym scenariuszem dla Polski.
Prezydent USA Donald Trump, zapytany przez dziennikarzy o rosyjskie drony Polska, zamiast jednoznacznego potępienia agresora, zaoferował światu lekcję zdumiewającej nonszalancji. Po początkowym, enigmatycznym wpisie na Truth Social, w którym stwierdził jedynie "Zaczyna się!", postanowił rozwinąć swoją myśl.
To mogła być pomyłka. Ale niezależnie od tego, nie jestem zadowolony z czegokolwiek związanego z tą sytuacją. Ale mam nadzieję, że to się zakończy.
Tymi słowami prezydent USA zrównał akt agresji militarnej z potknięciem się na schodach. Zamiast solidarności z członkiem NATO, sojusznicy usłyszeli dywagacje o błędzie, a Biały Dom wymownie milczał, nie potępiając Rosji.
instagram.com/radek_sikorski/
Sikorski nie wytrzymał. Jedno zdanie, które zgasiło Trumpa
Na taką dyplomatyczną ucieczkę od odpowiedzialności nie mogło być zgody. Odpowiedź z Warszawy była natychmiastowa, krótka i bezlitośnie celna. Szef polskiego MSZ, wicepremier Radosław Sikorski, nie potrzebował długich elaboratów, by obnażyć absurd słów Trumpa.
Nie, to nie była pomyłka.
x.com/sikorskiradek
Sikorski, który w tym czasie przebywał w zaatakowanym Kijowie, opublikował nagranie, które było miażdżącym kontrapunktem dla słów amerykańskiego prezydenta. Przypomniał o prawdziwej skali rosyjskiej operacji, pokazując, jak wygląda rzeczywistość poza bezpiecznymi murami Białego Domu.
W noc, w którą nad Polskę nadleciało 19 rosyjskich dronów, nad Ukrainę nadleciało 400, plus 40 rakiet. To nie były pomyłki.
To była błyskotliwa riposta, która obnażyła nie tylko ignorancję, ale i hipokryzję stanowiska Trumpa. Radosław Sikorski nie wdawał się w polemikę, tylko zestawił suche fakty, pokazując, że 19 dronów nad Polską to nie incydent, a część zmasowanej, wojennej operacji. W ten sposób sprowadził prezydenckie dywagacje do poziomu absurdu.
"Próbuję nakłonić Europę". W otoczeniu Trumpa wrze
Podczas gdy prezydent USA publicznie bagatelizował incydent, jego najbliższe otoczenie zdawało się rozumieć powagę sytuacji. Wpływowy republikański senator Lindsey Graham w rozmowie z mediami ujawnił, że w rozmowach z Trumpem omawiano zupełnie inny kierunek działań:
Rozmawiałem z nim [Trumpem] o drodze naprzód. Bardzo mu zależy na tym, żeby Chiny zapłaciły za wspieranie Putina. Prowadzi rozmowy z Europą. Ja rozmawiałem dziś rano z [przewodniczącą Komisji Europejskiej] Ursulą [von der Leyen]. Próbuję nakłonić Europę, żeby poszła w nasze ślady.
Słowa Grahama pokazują, że nawet w Białym Domu panuje chaos i sprzeczne sygnały. Podczas gdy Trump mówi o "pomyłce", jego sojusznicy w kuluarach próbują rozmawiać o sankcjach. Ten dyplomatyczny dwugłos tylko potęguje wrażenie, że amerykańska polityka zagraniczna stała się niebezpiecznie nieprzewidywalna, a dla sojuszników takich jak Polska, jest to gra o najwyższą stawkę.