Pamiętacie kobietę, która oszukała całą Polskę, a potem okazało się, że z zimną krwią z****dowała własną córeczkę? Katarzyna W., skazana za z***jstwo małej Madzi z Sosnowca, po latach ciszy za kratami ma nowy plan. Zmieniła nazwisko, stała się wzorową więźniarką i wszystko wskazuje na to, że powoli szykuje się do walki o wolność.
Katarzyna W. ma nowe nazwisko i opinię anioła. Tak gra o wyjście z piekła
Po ponad dekadzie odsiadki Katarzyna W. postanowiła zerwać z przeszłością w najbardziej dosłowny sposób. Jak donosi "Fakt", dzieciobójczyni z Sosnowca zmieniła nazwisko. To świadomy ruch, który ma ułatwić jej powrót do społeczeństwa i zatarcie śladów po jednej z najgłośniejszych zbrodni w historii współczesnej Polski.
Kobieta, która kiedyś czerpała perwersyjną przyjemność z medialnego zgiełku, dziś chce zniknąć. Informatorzy "Faktu" nie mają wątpliwości:
Ona już przygotowuje się do życia na wolności. Zmieniła nazwisko, spokorniała, nie gwiazdorzy. Dla skazanych połowa wyroku to taki moment przełomowy. Czas zastanowić się nad swoją przyszłością. Myśli się już o pisaniu wniosku o warunkowe zwolnienie. Skazane wiedzą, że swoją postawą trzeba sobie na to zasłużyć, nie czas na wojowanie.
Katarzyna W. ma już za sobą ponad połowę 25-letniego wyroku. W 2032 roku, po odsiedzeniu 20 lat, będzie mogła ubiegać się o warunkowe zwolnienie. Każdy dzień jej wzorowego zachowania jest teraz inwestycją w przyszłość.
CEZARY PECOLD/SE/EAST NEWS
Pamiętacie "księżniczkę na zamku"? Kiedyś waliła w drzwi celi, dziś pokornie sprząta
Obraz pokornej więźniarki to radykalny zwrot o 180 stopni. Tuż po aresztowaniu i w pierwszych latach odsiadki Katarzyna W. więzienie traktowała jak scenę. Pamiętajmy: to kobieta, która najpierw rzuciła półroczną córeczką o podłogę, a potem ją u***iła. Zanim jednak trafiła za kraty, przez tygodnie odgrywała przed całą Polską rolę zrozpaczonej matki, której porwano dziecko. W areszcie w Katowicach chwaliła się współosadzonym, że z premedytacją zaplanowała z***dnię. W zakładzie o zaostrzonym rygorze w Grudziądzu urządzała nocne awantury, waląc w drzwi celi i krzycząc o swojej rzekomej niewinności.
Jestem niewinna. Ludzie, to nie było tak... Teraz już wszystko powiem, całą prawdę. Tylko wypuście mnie stąd. Jestem niewinna.
To nie była jednak rozpacz, a czysta kalkulacja. Jak trafnie zauważyła Ewa Ornacka w swojej książce "Skazane na potępienie", jej zachowanie miało konkretny cel.
Nie tylko próbowała wyłudzić współczucie. Jej sprawa była jeszcze przed kasacją, zapewne liczyła, że Sąd Najwyższy złagodzi jej wyrok.
Inne osadzone szybko pokazały jej, gdzie jest jej miejsce. Nienawidziły jej za to, co zrobiła i za to, kim próbowała być. "Nazywały ją dzieciobojem" i nie mogły wybaczyć, że z zimną krwią poświęciła własne dziecko, a potem "lansowała się na wolności". Próbowała "puszkować", czyli zdobyć uznanie w więziennej hierarchii, ale spotkała się tylko z pogardą. Została kompletnie odizolowana – na spacery i pod prysznic chodziła sama, pod eskortą strażników.
Prawdziwe otrzeźwienie przyszło w 2015 roku, gdy Sąd Najwyższy ostatecznie oddalił jej kasację. Wtedy zrozumiała, że wyrok 25 lat jest faktem i żadna medialna gra już jej nie pomoże. To był koniec celebrytki, a początek skazanej, która musiała nauczyć się, jak przetrwać.
KATARZYNA ZAREMBA SE / EAST NEWS
"Skrucha" za grosze. Jej gigantyczny dług obnaża prawdę o tej przemianie
Czy można wierzyć w taką przemianę? Informatorzy "Faktu" przekonują, że "kara odnosi swój wychowawczy skutek", ale wiele faktów każe w to wątpić. Na Katarzynie W. wciąż ciąży gigantyczny dług w wysokości ponad 140 tys. zł. To koszty, które poniosło państwo, gdy oszukiwała policję i prokuraturę, prowadząc zakrojoną na szeroką skalę akcję poszukiwawczą rzekomego porywacza Madzi.
Dziś, wykonując "drobne prace porządkowe", rzekomo spłaca swoje zobowiązania. Brzmi to szlachetnie, dopóki nie spojrzymy na liczby. Jej dług zmalał o niecałe 6 tysięcy złotych. W tym tempie, spłacenie 140 tysięcy złotych zajmie jej... ponad 23 lata.
Każda jej decyzja – zmiana nazwiska, unikanie mediów, praca, brak konfliktów – wydaje się być elementem większego planu. Planu, którego finał ma nastąpić w 2032 roku przed sądem penitencjarnym.