Świat kina w żałobie. W wieku 89 lat odszedł Robert Redford – ikona, wizjoner i ostatni z wielkich "złotych chłopców" Hollywood. Choć jego kariera była pasmem oszałamiających sukcesów, życie prywatne naznaczone było druzgocącymi tragediami, z których, jak sam przyznawał, nigdy w pełni się nie podniósł.
Robert Redford nie żyje. Odszedł we śnie w swoim domu w Utah
To wstrząsająca wiadomość dla świata kina. Jak poinformował The New York Times, Robert Redford zmarł we wtorek, 16 września 2025 roku, w swoim domu w Utah w wieku 89 lat. Jego wieloletnia rzeczniczka, Cindi Berger, potwierdziła, że odszedł spokojnie, we śnie. Jak na razie rodzina nie ujawniła przyczyny śmierci.
Był "złotym chłopcem", który uciekł z klatki Hollywood
Cały świat widział w nim legendę Hollywood, ale on sam latami walczył z łatką, którą przypięło mu Hollywood. Po rolach w "Boso w parku" czy duecie z Paulem Newmanem w "Butch Cassidy i Sundance Kid" stał się symbolem seksu i bożyszczem kobiet. Uroda, która otworzyła mu drzwi do kariery, szybko stała się jego przekleństwem.
Wiki Commons
Robert Redford nie owijał w bawełnę, mówiąc o swoim wizerunku:
Co to w ogóle za różnica, jak ja wyglądam? Kogo to obchodzi? Najpierw prasa rozpisywała się na temat tego, jaki jestem przystojny. Teraz wszyscy na potęgę liczą moje zmarszczki. Na szczęście mnie samego nigdy nie obchodził mój wygląd.
Zbuntował się przeciwko zaszufladkowaniu, odrzucając role amantów, by grać w politycznych thrillerach, jak "Wszyscy ludzie prezydenta". Za rolę w kultowym "Żądle" zdobył swoją jedyną aktorską nominację do Oscara, udowadniając, że jest kimś znacznie więcej niż tylko piękną twarzą.
Stworzył potęgę Sundance i na zawsze zmienił oblicze kina
Miał dość blichtru i skostniałego systemu Hollywood, więc postanowił stworzyć własny świat. W 1981 roku, w swoim ośrodku narciarskim w Utah, założył Sundance Institute – organizację, która miała wspierać niezależnych twórców. To, co zaczęło się jako kameralny festiwal, wkrótce stało się najważniejszym wydarzeniem dla kina niezależnego na świecie i trampoliną do sławy dla takich twórców jak Quentin Tarantino czy bracia Coen. Redford zrobił dla kina autorskiego więcej niż ktokolwiek inny.
Robert Redford, Festiwal w Toronto 2010 / Fot. Wiki Commons
Śmierć synów była ciosem, z którego nigdy się nie podniósł
Za lśniącym uśmiechem i wizerunkiem człowieka sukcesu krył się niewyobrażalny ból. Aktor musiał zmierzyć się z tragedią, której boi się każdy rodzic – pochował dwójkę swoich dzieci. W 1959 roku jego pierwszy syn, Scott, zmarł na skutek nagłej śmierci łóżeczkowej w wieku zaledwie 10 miesięcy.
To było ciężkie przeżycie. Byliśmy bardzo młodzi. Wtedy nic jeszcze nie wiedzieliśmy na temat śmierci łóżeczkowej, dlatego winiliśmy siebie...
Gdy wydawało się, że los oszczędzi mu dalszych ciosów, w 2020 roku spadła na niego kolejna tragedia. Po długiej walce z rakiem wątroby zmarł jego 58-letni syn, James Redford. Aktor był zdruzgotany. W jego imieniu wypowiedziała się agentka:
Ból po stracie dziecka jest niezmierzony.
instagram.com/robertredfordofficialpage
Ikona, aktywista, legenda. Takiego go zapamiętamy
Robert Redford był kimś więcej niż tylko aktorem. Jako reżyser zdobył Oscara za swój debiutancki film "Zwyczajni ludzie", a przez całe życie był zagorzałym aktywistą na rzecz ochrony środowiska. W 2018 roku ogłosił przejście na aktorską emeryturę, zostawiając po sobie dziesiątki kultowych filmów. Odszedł nie tylko ostatni z wielkich amantów kina, ale przede wszystkim wizjoner, który udowodnił, że można rzucić wyzwanie Hollywood i wygrać. I właśnie takiego – buntownika o złotym sercu – zapamięta go świat.